Szablon wykonała wanilijowa | GT

piątek, 15 czerwca 2012

Wciąż ją kocham - film


Tytuł: Wciąż ją kocham
Reżyseria: Lasse Hallström
Scenariusz: Jamie Linden
Rok: 2010
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA

Opis: Miłość zmusza nas do podjęcia najtrudniejszych decyzji w życiu… Piękna, porywająca i głęboka miłość, w którą ciężko jest nam uwierzyć oraz rozstanie i poświęcenie w niezwykle wzruszającej historii. John i Savannah pochodzą z dwóch różnych światów, ale kiedy poznają się przypadkiem na plaży, natychmiast budzi się w nich wzajemne uczucie.

Główna obsada:
Amanda Seyfried (Savannah Lynn Curtis)
Channing Tatum (John Tyree)
Richard Jenkins (pan Tyree)
Henry Thomas (Tim Wheddon)

Film pożyczyłam od koleżanki, kiedy jeszcze byłam w trakcie czytania książki. Solennie sobie postanowiłam, że najpierw muszę przebrnąć przez pierwotną historię, aby później porównać ją do adaptacji. Przeczytałam, obejrzałam i powiem tak: po raz pierwszy spotkałam się z faktem, że film dorównuje swoją jakością książce, mimo iż parę wątków zostało pozmienianych przez reżysera.
Zaczęło się dziwnie i pewnie gdybym wcześniej nie poznała fabuły, całkowicie nie wiedziałabym, o co chodzi. Takie rozwiązanie poniekąd jest dobre, ponieważ wywołuje ono u widza zaskoczenie i dozę tajemniczości, która z czasem powoli zanika. Mnie jednak odrobinę zniechęciło, bowiem miałam wrażenie, jakbym zapomniała o jakiejś istotnej kwestii, o szczególe, który w dalszych minutach filmu mógł mieć ogromne znaczenie.
Pierwsze spotkanie
John Tyree to młody mężczyzna, któremu w życiu brakuje punktu zaczepnego. Przez wszystkie lata mieszkał wraz z ojcem w Wilmington położonym w Północnej Karolinie. Najcudowniejszy był jednak fakt, że mieli wspólną pasję, którą były numizmaty. We wstępie filmu poznajemy refleksje, które pojawiają się w głowie głównego bohatera oraz bezpośrednie przyczyny jego znudzenia się tym hobby. Po prostu miał już dość. Wolał tak jak inni znajomi z jego podwórka pić alkohol, chodzić na imprezy i nie przejmować się szkołą, czym utracił kontakt z ojcem. Można by rzec, iż bezpowrotnie. Po paru hulaszczych latach, postanowił chociaż w ten minimalny sposób zmienić swoje życie. Zaciągnął się do armii Stanów Zjedoczonych, gdzie poznał swoich prawdziwych przyjaciół, dowiedział się, czym jest odwaga, męstwo, szczerość. Dorósł. Na przepustce więc powrócił do domu, do ojca, z którym – jak natychmiast spostrzegł – dzieliła go wielka przepaść. Nie potrafił w żaden z możliwych mu sposobów odnowić więzi sprzed parunastu laty. Dopóty nie poznał Savannah, studentki, która w dobroczynnej akcji budowała domy dla bezdomnych.
Reżyser naprawdę pięknie przedstawił szczęście, w jakim trwali, kiedy spędzali ze sobą czas. Uczyli się nawzajem prawdy o ludziach, świecie, życiu, ale w szczególności dziewczyna zaraziła Johna swoim zainteresowaniem do autystycznych dzieci, pokazała mu nowe wartości: współczucie, wagę przyjaźni, lecz przede wszystkim potęgę miłości. Obydwoje nie potrzebowali nadmiaru czasu, by się w sobie zakochać.
Kiedy czytałam książkę, właśnie w tym miejscu zastanawiałam się, jak w filmie zostanie przedstawiony ten wątek. Bałam się, że ani aktorzy, ani reszta ekipy filmowej nie będą potrafili dokładnie oddać jej uroku i piękna. Na szczęście się pomyliłam, ponieważ wyszło idealnie.
Przymykając jedno oko, księżyc był wielkości ich kciuków.
W całej adaptacji najbardziej jednak podobały mi się dalsze losy bohaterów, gdy John musiał znów stawić się w armii i dopełnić dwuletniej służby. Wówczas świeżo zakochanie ciągle pisali do siebie romantyczne listy, od których wręcz biła siła łączącego ich uczucia. Jego prawdziwość. Muszę przyznać, że w filmie ten aspekt został lepiej przedstawiony niż w papierowym pierwowzorze. Można było dokładniej wczuć się w emocje, kiedy się widziało smutek, nadzieję i radość z ciągle zbliżającego się spotkania.
Cieszę się, że w rolach głównych bohaterów wystąpili Amanda i Channing, gdyż wręcz idealnie wczuli się w historię. Należą się dla nich podziękowania, że potrafili oddać to, co było najważniejsze. Podobnie zresztą dla reszty ekipy filmowej, która po prostu wykonała wspaniałą robotę.
I jestem pewna, że kiedy tylko znów będę miała możliwość i wolny czas, obejrzę film jeszcze raz.

Czas na pierwszy pocałunek

28 komentarzy:

  1. Nie wiem, czemu myślałam, że w tym filmie gra Pattinson i z premedytacją go do tej pory nie oglądałam ;)

    No ale skoro nie gra i piszesz, że dobry, to chętnie obejrzę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że sama tak na początku myślałam? ;) Ale kiedy zobaczyłam, że to jednak Channing, to musiałam obejrzeć. Teraz mam zamiar obejrzeć kolejny film romantyczny z nim w roli głównej. Może słyszałaś o "I że cię nie opuszczę"? Podobno świetny. :D

      Usuń
    2. Własnie skończyłam "Wciąż ją kocham" - b.fajny. Oglądałam "I że Cię nie opuszczę" i nawet bardziej mi się podobał, chociaż nie jestem do końca obiektywna, bo bardzo lubię Rachel McAdams ;) Ach ten "Pamiętnik"!

      Usuń
  2. Filmu nie oglądałam, ale od dłuższego czasu "chodzi za mną" książka. Lubię N. Sparksa i przeczytałam już kilka jego powieści. Jednak po negatywnych doświadczeniach ze "Szkołą uczuć", która powstała na podstawie "Jesiennej miłości" chyba nie pokuszę się o obejrzenie ekranizacji "Wciąż ją kocham". Nie chcę znów się rozczarować :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie podobała Ci się "Szkoła uczuć"? Aż dziwne! Mnie całkowicie zachwycił, a szczególnie od momentu, kiedy ona mu wyjawia prawdę. Ryczałam jak bóbr. W takim razie może najpierw obejrzyj film? ;)

      Usuń
    2. Ew, źle mnie zrozumiałaś. Może nie wyraziłam się zbyt jasno. "Szkoła uczuć" bardzo mi się podobała, jednak jest tak inna od książki, że kiedy porównujesz film z książką praktycznie nie widzisz związku. Zgadza się jedynie wątek główny, a to za mało. Nawet swego czasu napisałam o tym, artykuł na swoim blogu. Moje rozczarowanie ma związek z filmową interpretacją książki. Film sam w sobie jest wspaniały, jednak sceny nie zgadzają się z tym, co czytasz w książce. Przeczytaj "Jesienną miłość",a sama się przekonasz :-)

      Usuń
  3. Czytałam książkę i nie zachwyciłam się jakoś szczególnie... Sama nie wiem dlaczego. Ale, co ciekawe - widziałam kiedyś zakonnicę czytającą Sparksa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to po prostu kolejny melodramat, w którym autor pokazuje w głównej mierze na uczucia w różnych życiowych sytuacjach. Warto obejrzeć film, chociażby wyłącznie po to, aby przekonać się, cy aktorzy dobrze zagrali swoje role. No i żeby popodziwiać Channinga. ;)

      Usuń
  4. Nie oglądałam tak jak i nie czytałam i chcę to nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oglądałam tego filmu, choć fabuła jest mi trochę znana. Może historię tego filmu gdzieś zasłyszałam od kogoś. W każdym razie twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła i sama z wielką przyjemnością obejrzę ten film, bo na książkę, to chyba raczej teraz nie znajdę czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzeć film można szczególnie w wolne wieczory, kiedy ma się przeogromnego lenia. Wywołuje Wenę w człowieku i nadzieje na to, że i kiedyś nas może gdzieś czeka ta "druga połówka". ;)

      Usuń
  6. Film mnie do siebie nie przekonał. O wiele bardziej wolę książkę :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha :D Ja już jestem wzruszona! Piszę zaraz do chłopaka by mi go pobrał i pewnie będę ryczała na nim jak bóbr.
    P.S. Swego czasu strasznie piekielnie mi się podobał Tatum :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, szczególnie pod sam koniec, kiedy pojawia się retrospekcja z początku filmu i gdy wreszcie wszystko się wyjaśnia. Miłego oglądania zatem!
      P.S. A komu by się nie podobał? :D

      Usuń
    2. Żeby nie było, że słowa rzucam na wiatr to przyznam, że parę dni temu namówiłam chłopaka by obejrzał film ze mną. On oczywiście umarł z nudów, ja przez pierwszą połowę świetnie się bawiłam, jednak końcówka nie podobała mi się w ogóle...

      Usuń
    3. Fakt, końcówka jest dość specyficzna, nie przemawia do wszystkich. A do którego momentu mniej-więcej jeszcze się dobrze bawiłaś? ;)

      Usuń
  8. Filmu nie widziałam, ale czytałam książkę i zakończenie nie przypadło mi do gustu. Koleżnka mi mówiła, że w filmie inaczej to rozegrali. Może za jakiś czas obejrzę :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaspojleruję, że w filmie jako-tako skończyło się bardziej szczęśliwie.

      Usuń
  9. Przyznam, że nie słyszałam ani o filmie, ani o książce, ale narobiłaś mi ochoty na to i na to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę polecam. Miła odskocznia od rzeczywistości. ;)

      Usuń
  10. Za Sparksem nie przepadam, więc nie wiem czy ekranizacja byłaby dobrym pomysłem na spędzenie wolnego czasu.
    Jednak jeżeli wpadnę w odpowiedni nastrój, to może się skuszę. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie książki do tej pory przeczytałaś? I dlaczego nie lubisz? zdecydowana większość wręcz przepada za tym autorem. Przyznam, że mnie zdziwiłaś lekko. ;)
      Spróbuj, a nuż się przekonasz.XD

      Usuń
  11. Filmu nie oglądałam, książki też nie czytałam. Książkę napisał Sparks, tak? Muszę przyznać, iż jeszcze nie sięgnęłam po twórczość tego autora, chociaż to w sumie dziwne, bo w domu mam dwie jego powieści. Szkoda, że nie akurat tą. Cóż, trzeba będzie nadrobić i książkowe i filmowe zaległości. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Sparks. A jakie masz książki? Mi się najbardziej podobała "Jesienna miłość", a film "Szkoła uczuć" też jest przecudowny. Radziłabym Ci zacząć najpierw od tego. ;)

      Usuń
  12. I książkę, i film mam w planach:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie nie będzie czas stracony. ;)

      Usuń

Obserwatorzy