Tytuł: Wciąż ją kocham
Reżyseria: Lasse Hallström
Scenariusz: Jamie Linden
Rok: 2010
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Opis: Miłość zmusza nas do podjęcia
najtrudniejszych decyzji w życiu… Piękna, porywająca i głęboka miłość, w którą
ciężko jest nam uwierzyć oraz rozstanie i poświęcenie w niezwykle wzruszającej
historii. John i Savannah pochodzą z dwóch różnych światów, ale kiedy poznają
się przypadkiem na plaży, natychmiast budzi się w nich wzajemne uczucie.
Główna obsada:
Amanda Seyfried (Savannah Lynn Curtis)
Channing Tatum (John Tyree)
Richard Jenkins (pan Tyree)
Henry Thomas (Tim Wheddon)
Film pożyczyłam
od koleżanki, kiedy jeszcze byłam w trakcie czytania książki. Solennie sobie
postanowiłam, że najpierw muszę przebrnąć przez pierwotną historię, aby później
porównać ją do adaptacji. Przeczytałam, obejrzałam i powiem tak: po raz
pierwszy spotkałam się z faktem, że film dorównuje swoją jakością książce, mimo
iż parę wątków zostało pozmienianych przez reżysera.
Zaczęło się dziwnie
i pewnie gdybym wcześniej nie poznała fabuły, całkowicie nie wiedziałabym, o co
chodzi. Takie rozwiązanie poniekąd jest dobre, ponieważ wywołuje ono u widza
zaskoczenie i dozę tajemniczości, która z czasem powoli zanika. Mnie jednak
odrobinę zniechęciło, bowiem miałam wrażenie, jakbym zapomniała o jakiejś
istotnej kwestii, o szczególe, który w dalszych minutach filmu mógł mieć
ogromne znaczenie.
Pierwsze spotkanie |
Reżyser
naprawdę pięknie przedstawił szczęście, w jakim trwali, kiedy spędzali ze sobą
czas. Uczyli się nawzajem prawdy o ludziach, świecie, życiu, ale w
szczególności dziewczyna zaraziła Johna swoim zainteresowaniem do autystycznych
dzieci, pokazała mu nowe wartości: współczucie, wagę przyjaźni, lecz przede
wszystkim potęgę miłości. Obydwoje nie potrzebowali nadmiaru czasu, by się w
sobie zakochać.
Kiedy
czytałam książkę, właśnie w tym miejscu zastanawiałam się, jak w filmie
zostanie przedstawiony ten wątek. Bałam się, że ani aktorzy, ani reszta ekipy
filmowej nie będą potrafili dokładnie oddać jej uroku i piękna. Na szczęście
się pomyliłam, ponieważ wyszło idealnie.
Przymykając jedno oko, księżyc był wielkości ich kciuków. |
Cieszę się,
że w rolach głównych bohaterów wystąpili Amanda i Channing, gdyż wręcz idealnie
wczuli się w historię. Należą się dla nich podziękowania, że potrafili oddać
to, co było najważniejsze. Podobnie zresztą dla reszty ekipy filmowej, która po
prostu wykonała wspaniałą robotę.
I jestem
pewna, że kiedy tylko znów będę miała możliwość i wolny czas, obejrzę film
jeszcze raz.
Czas na pierwszy pocałunek |
Nie wiem, czemu myślałam, że w tym filmie gra Pattinson i z premedytacją go do tej pory nie oglądałam ;)
OdpowiedzUsuńNo ale skoro nie gra i piszesz, że dobry, to chętnie obejrzę.
Pozdrawiam!
Wiesz, że sama tak na początku myślałam? ;) Ale kiedy zobaczyłam, że to jednak Channing, to musiałam obejrzeć. Teraz mam zamiar obejrzeć kolejny film romantyczny z nim w roli głównej. Może słyszałaś o "I że cię nie opuszczę"? Podobno świetny. :D
UsuńWłasnie skończyłam "Wciąż ją kocham" - b.fajny. Oglądałam "I że Cię nie opuszczę" i nawet bardziej mi się podobał, chociaż nie jestem do końca obiektywna, bo bardzo lubię Rachel McAdams ;) Ach ten "Pamiętnik"!
UsuńFilmu nie oglądałam, ale od dłuższego czasu "chodzi za mną" książka. Lubię N. Sparksa i przeczytałam już kilka jego powieści. Jednak po negatywnych doświadczeniach ze "Szkołą uczuć", która powstała na podstawie "Jesiennej miłości" chyba nie pokuszę się o obejrzenie ekranizacji "Wciąż ją kocham". Nie chcę znów się rozczarować :-(
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie podobała Ci się "Szkoła uczuć"? Aż dziwne! Mnie całkowicie zachwycił, a szczególnie od momentu, kiedy ona mu wyjawia prawdę. Ryczałam jak bóbr. W takim razie może najpierw obejrzyj film? ;)
UsuńEw, źle mnie zrozumiałaś. Może nie wyraziłam się zbyt jasno. "Szkoła uczuć" bardzo mi się podobała, jednak jest tak inna od książki, że kiedy porównujesz film z książką praktycznie nie widzisz związku. Zgadza się jedynie wątek główny, a to za mało. Nawet swego czasu napisałam o tym, artykuł na swoim blogu. Moje rozczarowanie ma związek z filmową interpretacją książki. Film sam w sobie jest wspaniały, jednak sceny nie zgadzają się z tym, co czytasz w książce. Przeczytaj "Jesienną miłość",a sama się przekonasz :-)
UsuńCzytałam książkę i nie zachwyciłam się jakoś szczególnie... Sama nie wiem dlaczego. Ale, co ciekawe - widziałam kiedyś zakonnicę czytającą Sparksa:)
OdpowiedzUsuńBo to po prostu kolejny melodramat, w którym autor pokazuje w głównej mierze na uczucia w różnych życiowych sytuacjach. Warto obejrzeć film, chociażby wyłącznie po to, aby przekonać się, cy aktorzy dobrze zagrali swoje role. No i żeby popodziwiać Channinga. ;)
UsuńNie oglądałam tak jak i nie czytałam i chcę to nadrobić :D
OdpowiedzUsuńWarto, naprawdę warto. ;)
UsuńNie oglądałam tego filmu, choć fabuła jest mi trochę znana. Może historię tego filmu gdzieś zasłyszałam od kogoś. W każdym razie twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła i sama z wielką przyjemnością obejrzę ten film, bo na książkę, to chyba raczej teraz nie znajdę czasu.
OdpowiedzUsuńObejrzeć film można szczególnie w wolne wieczory, kiedy ma się przeogromnego lenia. Wywołuje Wenę w człowieku i nadzieje na to, że i kiedyś nas może gdzieś czeka ta "druga połówka". ;)
UsuńFilm mnie do siebie nie przekonał. O wiele bardziej wolę książkę :).
OdpowiedzUsuńSą różne gusta. ;)
UsuńHaha :D Ja już jestem wzruszona! Piszę zaraz do chłopaka by mi go pobrał i pewnie będę ryczała na nim jak bóbr.
OdpowiedzUsuńP.S. Swego czasu strasznie piekielnie mi się podobał Tatum :D
Zdecydowanie, szczególnie pod sam koniec, kiedy pojawia się retrospekcja z początku filmu i gdy wreszcie wszystko się wyjaśnia. Miłego oglądania zatem!
UsuńP.S. A komu by się nie podobał? :D
Żeby nie było, że słowa rzucam na wiatr to przyznam, że parę dni temu namówiłam chłopaka by obejrzał film ze mną. On oczywiście umarł z nudów, ja przez pierwszą połowę świetnie się bawiłam, jednak końcówka nie podobała mi się w ogóle...
UsuńFakt, końcówka jest dość specyficzna, nie przemawia do wszystkich. A do którego momentu mniej-więcej jeszcze się dobrze bawiłaś? ;)
UsuńFilmu nie widziałam, ale czytałam książkę i zakończenie nie przypadło mi do gustu. Koleżnka mi mówiła, że w filmie inaczej to rozegrali. Może za jakiś czas obejrzę :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, zaspojleruję, że w filmie jako-tako skończyło się bardziej szczęśliwie.
UsuńPrzyznam, że nie słyszałam ani o filmie, ani o książce, ale narobiłaś mi ochoty na to i na to.
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam. Miła odskocznia od rzeczywistości. ;)
UsuńZa Sparksem nie przepadam, więc nie wiem czy ekranizacja byłaby dobrym pomysłem na spędzenie wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńJednak jeżeli wpadnę w odpowiedni nastrój, to może się skuszę. :)
Pozdrawiam!
A jakie książki do tej pory przeczytałaś? I dlaczego nie lubisz? zdecydowana większość wręcz przepada za tym autorem. Przyznam, że mnie zdziwiłaś lekko. ;)
UsuńSpróbuj, a nuż się przekonasz.XD
Filmu nie oglądałam, książki też nie czytałam. Książkę napisał Sparks, tak? Muszę przyznać, iż jeszcze nie sięgnęłam po twórczość tego autora, chociaż to w sumie dziwne, bo w domu mam dwie jego powieści. Szkoda, że nie akurat tą. Cóż, trzeba będzie nadrobić i książkowe i filmowe zaległości. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, Sparks. A jakie masz książki? Mi się najbardziej podobała "Jesienna miłość", a film "Szkoła uczuć" też jest przecudowny. Radziłabym Ci zacząć najpierw od tego. ;)
UsuńI książkę, i film mam w planach:))
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie nie będzie czas stracony. ;)
Usuń