Zasady konkursu na stronie znajdziecie tutaj.
~*~
Dookoła
panowała obezwładniająca ciemność. Niebo za oknem miało barwę ciemnego granatu,
dlatego nie mogły liczyć nawet na najmniejszy promień światła odbitego przez
księżyc. Los spłatał im figla, pokrywając cały nieboskłon gęstym płaszczem
chmur.
Dwie
postaci niemal jednocześnie przywarły do ściany, przerażone cichymi krokami
dobiegającymi z głębi korytarza. Ich oddechy zamarły na kilka długich sekund.
Ciała nie drgnęły nawet o milimetr. Lata praktyki pozwoliły im na wyćwiczenie
swoich zmysłów i refleksu do takiej perfekcji.
Jedna
z nich wyciągnęła z kieszeni małą latarkę i będąc pewną, że nikogo nie ma w
pobliżu, oświetliła drogę sobie i swojej towarzyszce. Druga podniosła do oczu
małe urządzenie przypominające telefon komórkowy, jednak na wyświetlaczu
widoczna była jedynie czerwona kropka i kilka kresek tej samej barwy.
-
Prosto i w lewo – mruknęła, odrywając wzrok od urządzenia. – Jesteśmy już
blisko. Wygląda na to, że nam się uda. I to bez większych problemów.
-
Nie mów „hop” – odparła druga, dając znak, że powinny już ruszać.
Stąpały
powoli, uważając, by ich kroki były niemal bezszelestne. Obie wytężyły słuch,
by jak najszybciej rozpoznać znaki tego, że w jakiś sposób zostały zauważone.
Dookoła panowała jednak martwa cisza i trwała do momentu, kiedy dwie agentki
stanęły przed dużymi, pancernymi drzwiami. Bingo.
Szatynka
spojrzała na blondynkę, posyłając jej uśmiech pełen zadowolenia. Jej
towarzyszka z chęcią go odwzajemniła i z typową dla niej nonszalancją wstukała
- znany tylko niektórym ludziom na świecie - kod, który może otworzyć te
opancerzone wrota. Usłyszały ciche pikanie, po czym drzwi zaczęły się powoli
rozsuwać.
Wiedziały
o tym miejscu prawie wszystko. Przez wiele miesięcy przygotowywały się do tej
misji. A zadanie było pozornie bardzo proste: infiltracja Zbrodni w Blbiotece. Niewiele
osób jednak wiedziało, jak wielka jest to organizacja i jak ogromne znaczenie
ma ona w całym kraju.
Wchodząc
do pomieszczenia, zapomniały na kilka chwil o otaczającym ich świecie. Były
tylko one dwie i rzędy wysokich do sufitu regałów. Sala przypominała olbrzymią
bibliotekę, jednak korytarze pomiędzy rzędami zdawały się nie mieć końca. Na
półkach znalazły książki nawet sprzed kilku wieków, lecz zachowane w prawie
idealnym stanie. Szatynka odnalazła nawet na jednym z grzbietów ślady
zakrzepłej krwi. Każda ze stojących na półkach pozycji miała swoją własną,
niesamowitą historię.
-
Musimy znaleźć główne biuro i zabrać te akta dla szefa – mruknęła blondynka,
dotykając delikatnie ramienia szatynki, wyrywając ją tym samym z głębokiej
zadumy. Ją samą pokusa niemal omamiała, jednak lata ćwiczeń pozwoliły jej
powstrzymać własne emocje.
Podążyły
korytarzem pomiędzy regałem dziesiątym a jedenastym. Żadna nie mogła oderwać
wzroku od równych rzędów książek. Aż się prosiły, by wyciągnąć rękę i je
otworzyć, ale obie agentki wiedziały, że może się to dla nich źle skończyć.
Dotarły
do drzwi, które mogły skrywać za sobą zarówno przestronny salon, w którym można
by godzinami studiować księgi, jak i wymyślną salę tortur. Obie odetchnęły,
widząc, że jest to cel ich podróży. Gabinet dyrektora Zbrodni w Bibliotece.
Blondynka
nieśmiało dotknęła klamki i patrząc ze strachem na szatynkę, nacisnęła ją.
Oświetlając sobie drogę, weszły do środka. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym
kliknięciem.
Pomieszczenie
prawie niczym nie różniło się od zwykłego gabinetu w typowej firmie. Biurko,
kilka regałów, wielki, skórzany fotel i okno zasłonięte ciemnoczerwonymi
zasłonami. Stopy zapadły im się w dywanie z niedźwiedziej skóry. Nie było tam
nic ciekawego. Nic z wyjątkiem wielkiej korkowej tablicy, zajmującej
praktycznie całą ścianę naprzeciwko wejścia. Rzędy różnej wielkości karteczek
zatańczyły im przed oczyma. Setki oczu patrzyły na nie z czarno-białych zdjęć z
podpisem: ZWERBOWANY. Przez ostatnie pięć lat naprawdę nie próżnowali.
Wcześniej
studiowały dane na temat najnowszych członków ZwB, jednak prawda była
taka, że wiedziały jedynie o wierzchołku góry lodowej. Nigdy w życiu nie
zdołają przekazać tego wszystkiego szefowi.
Szatynka
zrobiła kilka niepewnych kroków w przód i westchnęła z bólem, widząc znajomą,
przyjazną twarz.
-
Zobacz, mają nawet Williama – wskazała palcem zdjęcie detektywa Murdocha. – Są
tu wszyscy ci, którzy wcześniej z nami współpracowali. Wygląda na to, że ktoś
zrobił nas w balona...
- Istotnie –
usłyszały za sobą niski, męski głos. Dźwięk ten był ostatnim, jaki usłyszały.
~*~
Ale
oczywiście wiadomo, że Zbrodni w Bibliotece to nie jest żadna mafia, a
coś, co jednoczy ludzi z zamiłowaniem do literatury „z dreszczykiem”. ZwB
obchodzi w tym roku swoje piąte urodziny, dlatego świętujmy kolejny rok pracy
nad promowaniem literatury grozy. Dzięki temu stowarzyszeniu mogłyśmy poznać
wiele świetnych tytułów, które na lata zapadną nam w pamięci. Wszystkiego
najlepszego i oby Zbrodnia w Bibliotece działała przez wiele kolejnych
lat!
Bardzo fajny tekst! :-) Wciągający i z dreszczykiem. Powodzenia w konkursie!
OdpowiedzUsuńooo! temat bardzo fajny! szkoda tylko, że ostatnio nie umiem sklecić zdania na własnego bloga (też kryminalik), ale jestem ciekawa prac innych. to, jeżeli chodzi o zbrodnie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńa wasz konkurs to polega tylko na napisaniu odpowiedzi na pytanie i wklejenie buttona? : p więc na jakiej zasadzie wyłonicie zwycięzce? :>
Tak, zasady polegają tylko na tym.;) Kto będzie najbardziej kreatywny i napisze odpowiedź z największym sensem (a nie coś w stylu: "Lubię go, bo tak"), ten wygra.;)
UsuńInteresująca historia, chętnie bym poczytała ciąg dalszy:-)
OdpowiedzUsuńCo do konkursu, to raczej spasuje, ale życzę innym powodzenia.
Do tej pory moim ulubionym autorem grozy był Edward Lee. W brutalny, dosadny czasem obsceniczny sposób opisywał wszelkie przejawy ludzkiego zdegenerowania. Jego książki są pełne perwersyjnego seksu, wynaturzonych ludzkich postaw, łamiące granice tabu, drastycznych opisów zbrodni, makabry a mimo to nie mogłam się oderwać od jego książek. Niestety w tej chwili jego pisarstwo robi się bardzo schematyczne i Edward Lee z każdą nową powieścią traci w moich oczach. Muszę znaleźć sobie nowego idola w gatunku grozy.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się.. serio :) Powalił mnie niedźwiedź na podłodze (mój maż mówi że mogłyście napisać, że to jedyny niezwerbowany :P). No no... szacun :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki.;) Dobry pomysł! Szkoda, że nie wpadłyśmy na to wcześniej.;D
Usuń