Autor: Nora Roberts
Przełożyła Katarzyna KasterkaWydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2005, stron 246
Opis: Ostatnia część
opowieści o losach trzech przyjaciółek z Harper House, wiekowej
rezydencji koło Memphis w Tennessee. Stary dom od ponad wieku nawiedzany
jest przez ducha kobiety o imieniu Amelia. Wiadomo, że Amelia
nienawidzi mężczyzn, gdyż została kiedyś okrutnie skrzywdzona przez
jednego z nich. Toteż gdy mieszkanki rezydencji – najpierw Stella, potem
Rosalind – decydują się na małżeństwo, zjawa w wyjątkowo nieprzyjemny
sposób okazuje swe niezadowolenie. Teraz jej złość zwraca się przeciwko
trzeciej z przyjaciółek, Hayley, zakochanej w Harperze, najstarszym synu
Roz.
Trzecia część hitowej trylogii Nory
Roberts, w której przenosimy się w świat młodziutkiej, lecz
doświadczonej przez życie Hayley, która próbuje pogodzić pracę z
wychowywaniem córeczki Lily. Opis zamieszczony przez wydawnictwo zdradza
dużo, ale tak naprawdę książka kryje w sobie o wiele więcej
niespodzianek, niż każdy mógłby się spodziewać. Kiedy sięgałam po tę
część, nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. Trzeba przyznać, że
autorka mocno zakręciła światem wszystkich bohaterów oraz czytelnikami,
którzy z każdą kolejną stroną łakną więcej.
Przede wszystkim znajomość Hayley i
Harpera (do teraz nie potrafię zrozumieć, jaka kobieta nadaje synowi
imię takie samo, jak brzmi jej nazwisko rodowe). W tym aspekcie na wiele
niespodzianek liczyć nie można, ale ten wątek zdecydowanie różni się od
tych opisywanych w poprzednich częściach, na co miłośniczki romansów na
pewno zwrócą uwagę.
No i coś, co przyciągnie amatorów
tajemnic – sprawa ducha Amelii przybiera niespodziewany obrót. Główna
bohaterka przestaje czuć się bezpiecznie. Jej życie staje do góry
nogami.
Kiedy z każdą przeczytaną stroną
bohaterowie byli coraz bliżej rozwiązania zagadki, tym coraz bardziej
byłam ogłupiała. Wspaniały pomysł, za co jestem autorce niezmiernie
wdzięczna. Wprowadziła element zaskoczenia, tak bardzo potrzebny we
współczesnych romansach. Moim zdaniem „Szkarłatna lilia” wyróżnia się
pośród pozostałych części trylogii tym, że główna bohaterka odgrywa
zupełnie inną rolę niż Stella czy Rosalind. To właśnie sprawia, że tę
książkę coraz trudniej mi jest nazwać romansem.
No cóż, może się powtórzę, ale choć
bardziej do gustu przypadła mi „Czarna róża”, to „Szkarłatną lilię”
stawiam na drugim miejscu za dreszczyk emocji, towarzyszący kolejnym
niuansom w historii Amelii, interesujące ukazanie dziejów rodziny
Rosalind i Harpera, pokazanie czytelnikowi pewnych moralnych prawd, bo
przecież nie zawsze osoba, którą uważamy za dobrą, szczerą, niemal bez
wad, nie zawsze taka jest. Z przyjemnością sięgnęłam po wszystkie trzy
części i każda z nich pozostawiła w mojej pamięci trwały ślad. Lekka
lektura doskonała na deszczowe wieczory, kiedy odechciewa się niemal
wszystkiego. Można wtedy utonąć w świecie wciągającej tajemnicy i
pomarzyć o kwiatkach...
Ocena własna: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz