Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2003, stron 618
Tom 1 trylogii "Achaja".
Opinie:
Znakomicie napisana powieść, łącząca
elementy science fiction z klimatem fantasy. Udana próba wydobycia z obu
podgatunków fantastyki tego, co w nich najlepsze. Ziemiański po raz
kolejny dowodzi, że sztuka pisania dobrej prozy nie jest mu obca.
[Feliks W. Kres]
Nowa powieść Ziemiańskiego to naprawdę,
na wymagającym polskim rynku fantasy, znacząca pozycja. Ba, jestem
pewien, że pisarz, nie mając żadnych kompleksów przed Sapkowskim,
Tolkienem, stworzył własną, zupełnie nową wersję naszych dziejów
fantastycznych i to w pełni kompletną, gdzie pierwszy i drugi plan ma
bogatą artystyczną głębię, „odtworzoną” z inteligencją i humorem.
[Gabriel Leonard Kamiński – Portal Księgarski]
Książka ukazuje świat, w którym życie
ludzkie nie ma większego znaczenia, człowieka można poniżyć, doprowadzić
do rozpaczy, obłędu, zabić; świat tworzony krwią żołnierzy, potem bólem
niewolników, niepewnością rządzących, głupotą tłumu i wywołującą strach
potęgą. [Edyta Muł-Pałka – Nowa Gildia]
„Achaja” wpadła mi w ręce za sprawą
mojej przyjaciółki, która zdecydowanie zaraziła mnie miłością do
fantastyki. Słyszałam już o wielu polskich autorach z tego gatunku, bo
kto nie zna, na przykład, wiecznie żywego „Wiedźmina”? A tutaj taki
Andrzej Ziemiański, który dorównuje talentem prawdziwym mistrzom. Ba,
według mnie, sam jest jednym z nich.
Pisarz przedstawia nam praktycznie trzy odrębne historie, które dopiero pod koniec w jakimś stopniu się zazębiają.
Poznajemy księżniczkę Achaję, której
macocha, chcąc pozbyć się jej jako kandydatki do objęcia tronu, knuje
intrygi, przez które córka Wielkiego Księcia trafia do wojska. A potem
jest już tylko gorzej. Niemal prześlizguje się po wszystkich warstwach
społecznych. Hartuje się, uczy żyć w warunkach zupełnie odmiennych niż
te, które pamiętała z pałacu. Aż w końcu powoli zapomina, jak to jest
być księżniczką.
Kolejnym bohaterem jest Zaan,
wykształcony i oczytany skryba, który postanawia gwałtownie zmienić swe
życie i dołącza do dopiero co poznanego Siriusa, z którym przeżywa
multum przygód, aż w końcu tworzy się między nimi więź podobna do tej,
która łączy ojca i syna.
I wreszcie utalentowany czarownik
Meredith, który wyrusza z misją wyznaczoną mu przez samego Boga. Czy
zaufa mu, wiedząc, jak to się może dla niego skończyć? Aby przeżyć, musi
dokładnie zrozumieć to, co chciał przekazać mu Bóg, ale okazuje się to
zadaniem niełatwym.
Nie wiedząc, czego mam się spodziewać,
czytając w każdym rozdziale o kimś innym, byłam niemal ogłupiała. Nie
potrafiłam zrozumieć, co autor chciał przekazać, kierując kilkoma
postaciami na raz, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego.
Dopiero na samym końcu można spodziewać się przełomu, jednak praktycznie
nic nie zostało wyjaśnione. Odpowiedzi na moje własne pytania
chciałabym znaleźć w drugim tomie „Achaji”.
Odnalazłam jednak w tym dziwnym dla mnie
działaniu kilka zalet. Mogłam wczuwać się w sytuacje, których
uczestnikami byli bohaterowie. Raz była to mrożąca krew w żyłach „scena”
nieludzkich tortur, innym razem przedstawione z humorem wątpliwości
łączące się z gwałtowną zmianą stylu życia. Bo co za książę wyraża się
tak, jakby urodził się chłopem bez krztyny kultury i ogłady?
Mimo że akcja rozwija się tak naprawdę
dopiero od połowy książki, uważam, że zdecydowanie warto ją przeczytać.
Każdy fan literatury odnajdzie w niej coś dla siebie. Ja również
odnalazłam: ukazanie silnej kobiety, która w chwilach słabości potrafi
radzić sobie ze wszystkim i prawie nigdy się nie załamuje. Jest w tym
pewna nauka, którą zdecydowanie warto zapamiętać na przyszłość: nawet
jeżeli życie stawia przed Tobą szereg przeszkód, po prostu przeskocz je,
podnosząc wysoko nogi. Uda się z odrobiną silnej woli, której tak wielu
z nas brakuje.
Ocena własna: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz