Szablon wykonała wanilijowa | GT

czwartek, 26 lipca 2012

Cena krwi

Autor: Tanya Huff
Przekład: Milena Wójtowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2012, stron 396

Opis: Vicki Nelson, była policjantka i prywatny detektyw, słyszała krzyk w metrze, ale nie zdążyła na ratunek. Mogła tylko okryć ciało nieszczęśnika własnym płaszczem. Ten ludzki gest uwikłał ją w śmiertelnie niebezpieczny pościg za seryjnym zabójcą opętanym nieludzką żądzą zniszczenia.
            Nie do końca ludzka jest także jedyna osoba, która może pomóc Vicki. Jednak wobec monstrualnego zła czającego się w mieście pani detektyw nie pozostaje nic innego, jak połączyć siły z Henrym Fitzroyem, nieślubnym dzieckiem Henryka VIII i pięćsetletnim wampirem.

            Człowiek wierzy jedynie w to, co widzi. Jego naturą jest posługiwanie się logicznymi argumentami w celu wyjaśnienia zjawisk na świecie. Bardzo rzadko zdarzają się ci, którzy uwierzą jedynie na słowo. Bo kto normalny dałby wiarę w to, że z innego wymiaru do naszego świata przedostały się demony, by służyć niezrównoważonemu emocjonalnie nastolatkowi?
            Vicki Nelson, główna bohaterka książki „Cena krwi”, była osobą, która odnalazła ciało pierwszej ofiary odrażającej zbrodni. Jej logiczne myślenie, kształcone przez lata nauki w akademii policyjnej, nakazało szukać wyjaśnień dotyczących domniemanego zabójcy. Ale żaden człowiek nie byłby tak silny, by wyrwać komuś przednią część gardła jednym ciosem. Ofiar było coraz więcej i do wiadomości policji dotarł kolejny fakt: ofiary były doszczętnie opróżniane z krwi...
            Żadna argumentacja nie mogła wyjaśnić fali makabrycznych morderstw. Media rozpowszechniły informację o tym, że w Toronto grasuje wampir. W mieście był jednak ktoś, kto doskonale wiedział, gdzie szukać źródła tych zbrodni. Henry Fitzroy przez prawie pięćset lat swojego życia widział wiele. Śmierć była dla niego niemal czymś normalnym, jednak doświadczenie nauczyło go panowania nad głodem, by mógł w spokoju egzystować w miejscu pełnym śmiertelników. Ktoś jednak mocno naruszał tajemnicę jego gatunku i w końcu wampir poczuł się zagrożony. Postanawia odnaleźć dziecko, nowonarodzonego wampira, który prawdopodobnie był sprawcą morderstw, jednak na drodze staje mu trzydziestojednoletnia pani detektyw. Okazuje się, że by rozwiązać zagadkę, para musi zacząć pracować razem...
            „Cena krwi” była moim pierwszym spotkaniem z prozą pani Huff. Współcześnie, powieści o wampirach stały się kwintesencją kiczu; wszystkie są oparte na tych samych motywach i naprawdę trudno o dobrą powieść z dziećmi nocy w rolach głównych. Tanya Huff postanowiła wznieść się na odrobinę wyższy poziom. Stworzyła serię fantasy, gdzie wampiry, mimo że są nieodłączną częścią fabuły, nie skupiają na sobie całej uwagi czytelnika. Autorka wprowadza również inne „niestworzone” postacie, takie jak demony czy inne strzygi i straszydła. Głównym wątkiem w powieści staje się odnalezienie mordercy, jednak z każdą kolejną stroną zostajemy wciągnięci w paranormalny świat w samym środku prawdziwie realnego Toronto. Tak przynajmniej jest w pierwszym tomie serii.
            Czy jest to powieść warta przeczytania? Zdecydowanie. Zapoznawanie się z treścią zamieszczoną na kolejnych stronach było prawdziwą przyjemnością. Czytelnik coraz bardziej wciąga się w intrygę, opisaną bezbłędnie przez autorkę książki. Kolejnym argumentem, który powinien zachęcić do zapoznania się z serią Tanyi Huff jest fakt, że stworzona przez nią seria stała się inspiracją do stworzenia serialu „Więzy krwi”, którego trailer możecie zobaczyć poniżej. 



Ocena własna: 7/10

Za możliwość zrecenzowania książki bardzo dziękuję wydawnictwu:

środa, 18 lipca 2012

Córka kata


Autor: Oliver Pötzsch
Przekład: Edyta Panek
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011, stron 472

Opis: Krótko po zakończeniu wojny trzydziestoletniej w bawarskim Schongau dochodzi do serii brutalnych morderstw na dzieciach. Na ciałach ofiar wytatuowane są czarnoksięskie symbole – mieszkańcy miasta widzą w nich dzieło Szatana.
Rozpoczyna się polowanie na czarownice.
Akuszerka Marta zostaje oskarżona o konszachty z diabłem i uznana za morderczynię, jednak kat, który ma za pomocą tortur wymóc na niej zeznania, nie wierzy w winę kobiety. Razem z córką Magdaleną i miejskim medykiem Simonem prowadzi śledztwo na własną rękę. Trop prowadzi bohaterów przez ponury labirynt dzielnic biedoty, wygodne salony miejscowej elity i tajemnicze lochy z czasów ostatniej wojny.
Czy Jakub Kuisl będzie zmuszony w majestacie prawa zamordować niewinną kobietę? Ile jeszcze dzieci będzie musiało zginąć, żeby przerażająca prawda wyszła na jaw?

            W natłoku codziennych spraw człowiek nie ma zbyt wiele czasu na rozmyślania. Pracuje, uczy się i nie dostrzega w życiu tego, co najważniejsze. Nie rozważa przeszłości, by wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski i nie popełniać w życiu tych błędów, które popełniał wcześniej lub które zauważył u swoich najbliższych. Tym bardziej nie zastanawia się, kim tak naprawdę jest, jaka jest jego historia i kim byli jego przodkowie.
            Oliver Pötzsch odbył fascynującą podróż do przeszłości, by odkryć wszelkie tajemnice związane z jego rodziną. Zbierał informacje z najróżniejszych źródeł, począwszy od własnej babci, kończąc na prywatnych archiwach, kryjących w sobie nawet najmniejsze szczegóły przeszłości jego rodu. I tak bardzo dobrze poznał Kuislów, którzy do XIX wieku byli najsłynniejszą dynastią katów w Bawarii, i których to jest potomkiem.
            Bohater powieści „Córka kata”, Jakub Kuisl, jest postacią udokumentowaną. W 1659 roku był on znanym katem z żoną i trójką dzieci. Przez swoją pracę był on postacią, której społeczeństwo unikało jak ognia. Mijając kata na ulicy, ludzie czynili znak krzyża oraz odprawiali ciche modły. Jego rodzina także nosiła swoje jarzmo: jako córka kata Magdalena nie miała szans na życie takie, o jakim marzyła. Była niemal przeklęta. Zakochana w młodym medyku, szuka sposobu, by mimo swojego pochodzenia odnaleźć w życiu szczęście i wreszcie nie myśleć o tym, co ludzie szepczą za jej plecami.
            Autor wrzuca swoich bohaterów w wir tajemniczej intrygi z tragedią w tle. Kiedy w Schongau ginie pierwsze dziecko, społeczeństwo ogarnia strach. Winną znaleziono szybko, ale kiedy zginęła kolejna osoba, akuszerka o imieniu Marta siedziała w więzieniu. Jak więc można było powiązać ją z tym morderstwem? To proste. Na plecach martwych dzieci widniał znak Wenus – powszechnie uważany za znak czarownic. Marta Stechlin była więc czarownicą. Ale czy na pewno? Nie był tego pewien sam kat, który miał zaprowadzić ją na stos. Postanawia samemu rozwiązać zagadkę, która wciąga nie tylko jego samego, ale też całą jego rodzinę w szereg problemów, z których ciężko się wykaraskać. Sprawy przybierają coraz bardziej tajemniczy obrót, giną kolejne dzieci, a odpowiedzi na pytania jak nie było, tak nie ma. Życie mieszkańców Schongau wypełniał strach i nienawiść do niewinnej akuszerki, która w więzieniu przeżywała katusze. Pytanie: jak skończy się cała historia? I co wspólnego z tym ma tytułowa „Córka kata”?
            Przyznam, że jestem szczerze zaskoczona tą powieścią. Klimat, który stworzył w swojej powieści autor, wciąga czytelnika bez reszty. Jego styl jest lekki i łatwy w przyjęciu, dzięki czemu powieść czyta się bardzo szybko. Czytelnika pochłania wartka akcja i życie wspaniale wykreowanych bohaterów. W części „Rodzaj posłowia” autor przyznaje, że pisząc książkę starał się w pełni trzymać się faktów. Co prawda zastosował wiele uproszczeń, jednak przedstawił w „Córce kata” wszystko to, co wiedział o swoich przodkach. Podzielił się z nami fascynującą historią swojego rodu i jednocześnie zachęcił, by samemu zainteresować się własnymi korzeniami. Kto wie, może jestem spokrewniona z kimś, kto zapisał się w historii jako bohater lub, co niemniej możliwe, prawdziwy dziwak i choleryk? Tego nie wie nikt. A ja tym bardziej, dopóki nie sprawdzę.
            „Córkę kata” z całego serca polecam, choć mam dziwny niedosyt, spowodowany takim, a nie innym zakończeniem. O co chodzi? Zajrzyjcie.

Ocena własna: 8/10

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:





niedziela, 15 lipca 2012

Harry Potter - filmy

"Harry Potter i Kamień Filozoficzny"

    Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać małego czarodzieja z blizną w kształcie błyskawicy na czole. Druciane okulary na jego nosie stały się cechą charakterystyczną. Bohater książek Joanne Kathleen Rowling podbił miliony serc na całym świecie już w 1997 roku, kiedy to światło dzienne w Wielkiej Brytanii ujrzała książka pt. „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”.
     Fenomen serii rozprzestrzeniał się z każdą następną wydaną książką, aż legendarna już seria zamknęła się na siedmiu tomach. Do dziś nie wiadomo, czy autorka ma zamiar powrócić do najbardziej znanego książkowego bohatera młodego pokolenia.
"Harry Potter i Komnata Tajemnic"
    Oczywiście, nie minęło wiele czasu, kiedy padł pierwszy klaps na planie filmowej adaptacji pierwszej części „Pottera”. W 2001 roku Chris Columbs otrzymał scenariusz do filmu oraz troje dzieci, które dziesięć lat później miały stać się jednymi z najbardziej znanych aktorów na świecie. Daniel Radcliffe, Rupert Grint i Emma Watson już na zawsze zapiszą się w pamięci ludzi jako Harry, Ron i Hermiona – niezwyciężone trio, które pokonało legendarnego czarnoksiężnika i uratowało świat. Jednak droga do sukcesu była wyboista. Wiele działo się podczas dziesięciu lat kręcenia w sumie ośmiu filmów.
"Harry Potter i Więzień Azkabanu"
    Cała seria filmów miała w sumie czterech reżyserów. Każdy z nich wniósł w swoje dzieło świeżość i inny pogląd na historię o młodym czarodzieju. Niezapomnianym stał się film „Harry Potter i Więzień Azkabanu”, nie tylko ze względu na pojawienie się w obsadzie Gary’ego Oldmana, który wcielił się w rolę Syriusza Blacka. W 2002 roku zmarł aktor Richard Harris, dlatego w trzeciej części serii w roli Dumbledore’a zastąpił go Michael Gambon. Aktor ten bardzo zmienił filmową postać dyrektora szkoły. Oczywiście, pozostał on oazą spokoju i osobą wyjątkowo szanowaną, jednak Albus grany przez Gambona miał w sobie o wiele więcej młodzieńczej energii, co zdecydowanie trafiło do młodych widzów. I do mnie, wówczas dziesięciolatki.

"Harry Potter i Książę Półkrw
   Od 2007 roku stanowisko reżysera aż do samego końca obejmował David Yates. W jego filmach zdecydowanie dominował mrok. Główny bohater miał już piętnaście lat, nie był małym dzieckiem, a w jego życiu pojawiało się coraz więcej problemów. „Harry Potter i Zakon Feniksa’ był pierwszym filmem, który mógł w widzach budzić grozę. Fani serii doskonale pamiętają scenę ataku dementorów na Harry’ego i jego kuzyna lub bitwę w Departamencie Tajemnic.

    Aktorzy dorastali na planie filmów. Przez dziesięć lat Daniel, Rupert i Emma z małych dzieci stawiających pierwsze kroki w świecie kinematografii, stali się dojrzałymi ludźmi, nie bojącymi się stawiać sobie wyzwań. Osiągnęli sukces, o którym wielu młodych ludzi może jedynie pomarzyć.
"Harry Potter i Insygnia Śmierci" część I
   I tak w 2011 roku akcja osiągnęła swoją kulminację. Ostateczna bitwa o Hogwart zaparła dech niejednemu widzowi. Efekty specjalne na najwyższym światowym poziomie sprawiały, że nie był to już zwykły film dla dzieci. To historia o życiu, walce o lepsze jutro i o pokonywaniu własnych słabości. O potyczce dobra ze złem. Osiem filmów, mnóstwo godzin wyśmienitej zabawy i ciągła chęć na więcej. W zeszłym roku zakończyła się pewna epoka, jednak fenomen Pottera trwa nadal i trwać będzie jeszcze wiele czasu. Bohater ten już stał się legendą. Kto wie, może Joanne Kathleen Rowling przygotuje dla fanów czarodzieja coś specjalnego? Pozostaje nam jedynie czekać i z rozrzewnieniem wspominać wyjątkową historię o Chłopcu, Który Przeżył. 

"Harry Potter i Insygnia Śmierci" część II

sobota, 7 lipca 2012

Achaja, tom 3


Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2004, stron 414
Tom trzeci trylogii „Achaja”.

Opinie:

Jest to książka niezwykła. Można podziwiać w niej wszystko: (...) pełną finezji i rozmachu fabułę, brawurową akcję, cięty, pełen humoru i barwny język oraz zwartą i przejrzystą kompozycję.
*
Myślę, że nie można pominąć faktu, że powieść A. Ziemiańskiego jest w przewrotny sposób apoteozą kobiecości. Choć w tym wojsku przeważają „chłopobaby”, których należałoby się wystrzegać jak strzyg, to jednak są one pełne oryginalnego wdzięku i przez cały utwór darzymy je sympatią.
*
Autor dał nam utwór oryginalny, ciekawy, zajmujący – przymiotniki można mnożyć, ale najlepiej książkę przeczytać i przeżyć to samemu.
Stefan Kasprzycki [Czytelnia.onet.pl]

Ziemiański dobrze wie, że to, co w literaturze najciekawsze, dotyczy bohaterów, dlatego świetnie prowadzi dialogi, nie traci czasu na pseudofilozoficzne dywagacje, a fantastyczne wątki dawkuje oszczędnie i z przymrużeniem oka. „Achaja” powinna podobać się także tym, którzy stronią od fantastyki.
Konrad Godlewski [„Gazeta Wyborcza” z dn. 22.12.03.]

Cytat: To przecież była księżniczka Achaja. Operacyjny major, „Rzeźnik”. Nawet słowo „Laleczka” nigdy nie brzmiało tak złowróżbnie. Lepiej być z dala.

            I tak oto dochodzimy do końca trylogii o Achai. Ostatni tom niósł ze sobą smutną wizję zakończenia całej tej niesamowitej historii, jednak Andrzej Ziemiański po raz kolejny pokazał swój talent i zaskoczył wartką akcją, wspaniałymi dialogami i fabułą.
            W trzecim tomie Achaja staje się niemal wojskowym bogiem. Ze stopniem majora i tytułem księżniczki królestwa Arkach wzbudzała szacunek, ale i strach po tym, jak stoczyła brawurową walkę z szermierzem natchnionym, Virionem. Samo jej imię niosło ze sobą postrach, trwogę, ale i podziw. Nikt nie spodziewał się takiego talentu, który drzemał w księżniczce sprzedanej przez własny naród, byłej niewolnicy, która dzień i noc musiała rozbijać kamienie, a także luańskiej prostytutki, o czym niechlubnie świadczył tatuaż na jej twarzy. Czarne jak węgiel oczy pozbawione białek sprawiły, że ich właścicielkę określano również mianem „potwora”.
            Achaja niemal przez cały trzeci tom prowadzi wojsko Arkach na wojnę z miastem Luan, a potem Syrinx. Wykazuje się niezmierzonym talentem do dowodzenia, zna się na strategii i okazuje się najcenniejszym członkiem armii generała Biafry, swoją drogą, zapijaczonego i wiecznie naćpanego przystojniaka. Pluton przyboczny księżniczki Achai był jednocześnie grupą najbardziej zaprzyjaźnionych jej młodych kobiet. Wszystkie były niemal jej siostrami, jednak to Shha pozostała z nią do samego końca. Walczyły ramię w ramię ku chwale swojego królestwa. Jak zakończył się ich ciężki bój? Sięgnijcie po książkę, a się dowiecie.
            Wraz z dwoma poprzednimi tomami rozpisywałam się o wszystkich zaletach „Achai”, więc nie mam zamiaru powtarzać się po raz kolejny. Wciąż doskonale przemyślana fabuła, trzymająca w napięciu akcja, kunsztowny, jednak niezwykle prosty w odbiorze język i bohaterowie, którzy z każdą kolejną stroną są Tobie bliżsi sprawiają, że trylogię Pana Andrzeja czyta się niezwykle szybko. Czterysta stron nieprzerwanego napięcia i ekscytacji mija jak z bicza strzelił. Trzeci tom bogaty jest w opisy bitew, wielkiej wojny o pieniądze, władzę i osobiste szczęście. Każdy znajdzie w tej serii coś dla siebie. Doskonała jest również dla tych, którzy nie przepadają za fantastyką. Ta historia, pomijając kilka wątków, mogłaby dziać się naprawdę gdzieś bardzo, bardzo dawno temu.
            Dla bohaterów „Achai” zakończyła się pewna epoka, jednak dla czytelników może być to początek otwierania się na nowe gatunki literackie i zagłębiania się w świat, w którym można zapomnieć o problemach. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z historią „Laleczki” i kilkorga innych bohaterów, bez których całość nie byłaby tak wciągająca.
            Dla fanów serii autor przygotował niespodziankę. Na rynku pojawiła się już książka „Pomnik cesarzowej Achai”, która jest swoistą kontynuacją serii, którą znają i kochają czytelnicy w całej Polsce.

Ocena własna: 7/10

niedziela, 1 lipca 2012

Level 26


Autor: Anthony E. Zuiker
Przekład: Jan Oleander
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2011, stron 415

Opis: Funkcjonariusze organów ścigania doskonale znają opartą na 25-stopniowej skali zła, począwszy od naiwnych oportunistów oznaczonych jako level 1 po zwyrodnialców popełniających zbrodnie przemyślane i szczególnie okrutne, zaliczonych do kategorii 25.
Jednak niewiele osób wie, że trwa właśnie proces definiowania kolejnego levela. Do wtajemniczonych należą członkowie elitarnej tajnej grupy dochodzeniowej powołanej do ścigania najgroźniejszych morderców z całego świata – agenci, którzy nie figurują na żadnych oficjalnych listach płac. Jednym z nich jest agent specjalny Steve Dark. A nowa kategoria odnosi się na razie tylko do jednego przestępcy.


            Doktor Michael Stone przez przeszło trzydzieści lat zagłębiał się w chore umysły morderców z całego świata. Badał ich biografie i motywy działań w celu stworzenia skali zła – początkowo dwudziestodwustopniowej skali klasyfikowania seryjnych zabójców od tych, którzy odebrali życie w obronie własnej po tych, którym zabijanie niosło euforię. I tak zabójca Johna Lennona, Mark David Chapman, jako typowy przestępca narcystyczny otrzymał kategorię 7. Ed Gein, który zabijał, gotował i zjadał swoje ofiary, a z ich wygarbowanych skór sporządzał abażury, dostał 13. Teda Bundy’ego sklasyfikowano jako 17, podczas gdy Gary’ego Heidnika i Johna Wayne’a Gacy’ego zaliczono do kategorii 22. Na nich też skończyła się oficjalna skala.
            Anthony E. Zuiker, twórca serialu CSI, wzniósł się jeszcze wyżej. Stworzył portret psychologiczny mordercy znanego jako Sqweegel, który klasyfikował się jako tytułowy level 26. Od trzydziestu lat nieuchwytny dla władz, nigdy nie pozostawił po sobie żadnych śladów: włosów, komórek naskórka, krwi, nasienia. Niczego. Lateksowy kombinezon, który nosił niemal bez przerwy, zapewniał mu swobodę działań. Dotychczas nikt nie był tak blisko jego schwytania jak Steve Dark, jednak były agent FBI przypłacił za to najwyższą cenę: widok swoich najbliższych w kałużach ich własnej krwi. Wtedy to postanowił wycofać się z zawodu gliny i po poznaniu ukochanej Sibby, rozpocząć nowe życie, z dala od problemów. Jednak sielanka Steve’a nie trwa długo. Sqweegel działał coraz częściej, sposób zabijania był nie do przewidzenia, ofiary wybierał losowo, jednak wszystko, co robił, sprowadzało się do jednego. Po prostu „stęsknił się” za Stevem. Emerytowany agent specjalny musi znów stawił czoło tragicznym wspomnieniom, zacząć myśleć jak szaleniec, którego poprzysiągł schwytać. Strach o bezpieczeństwo żony i ich nienarodzonego dziecka jedynie pchał go na przód. Jego marzeniem było zabicie Sqweegela własnymi rękami – za to, co zrobił dwa lata wcześniej jego rodzinie. Jednak tajemnic było zbyt wiele, żadnych odpowiedzi. Brak materiału dowodowego był nie do zniesienia. Jednak nawet tacy geniusze zbrodni jak Sqweegel muszą kiedyś popełnić błąd. Mimo to seryjny morderca wydawał się wciąż być o dziesięć kroków przez myśliwym, który tropił go niczym zwierzynę. Kiedy Steve orientuje się, że szaleniec wyraźnie znów obrał sobie za cel jego samego i Sibby, zatraca się bez pamięci w dochodzeniu.
            A tymczasem morderca wciąż był na wolności i bawił się z FBI w kotka i myszkę. Makabryczna rymowanka, którą odważył się wysłać władzom, była nie tylko zapowiedzią jego kolejnych działań, ale także odpowiedzią na wiele pytań.
Jeden z życiem się rozstaje.
Dwójka szlochać nie przestaje.
Trójka łgarstwem wykpić chce się.
Czwórki westchnień głos się niesie.
Pięć, dlaczego? – zapytuje.
Szóstka ognia posmakuje.
A siódemka – słów brakuje!
Upiorne słowa zdają się krążyć po głowie bez końca, wywołując nieprzyjemny dreszcz. Wszystkie wersety kryją w sobie znaczenie, które mogło być wytyczną działań seryjnego, bestialskiego mordercy. Pytanie: czy Steve odkryje prawdę?
Książka poruszyła mnie tak, jak chyba żadna inna wcześniej. Powieść napisana z rozmysłem – dogłębna analiza psychologii mordercy opisana została we fragmentach prowadzonych z jego punktu widzenia. Mogłam patrzeć jego oczami na świat, starać się zrozumieć motywy postępowania, które wciąż są dla mnie niepojęte. W dodatku analityczny umysł agenta FBI, który niesiony rządzą zemsty pragnie pojmać Sqweegela i samodzielnie wymierzyć mu sprawiedliwość.
Na tylniej stronie okładki straszy czerwony napis: Uwaga! Tylko dla czytelników o mocnych nerwach!
I zdecydowanie coś w tym jest. Autor ma niezwykły talent do opisywania sytuacji, w których znajdują się jego bohaterowie. Czułam się niemal tak, jakbym była świadkiem makabrycznych zdarzeń, jakbym brała udział w konferencjach przedstawicieli władz całego świata. „Level 26” z pewnością pozostanie w mojej pamięci na długo. Jest to historia fascynująca, przerażająca i pouczająca zarazem. Z każdą kolejną stroną czytelnik zastanawia się, dlaczego Sqweegel decydował się na tak bestialskie mordy, jakie miał motywy i w końcu, czy wszystko skończy się tak, jak pragnął Steve.
Thriller napisany jest niezwykle lekkim językiem, co sprawia, że przeczytałam go w jeden dzień, z każdą chwilą coraz bardziej ciekawa zakończenia.
Dodatkowo „Level 26” jest pierwszym na świecie thrillerem multimedialnym. Linki, które pojawiają się co kilka rozdziałów, pozwalają zalogować się na oficjalnej stronie cyklu i oglądać filmiki idealnie uzupełniające akcję. Postać Sqweegela w mojej wyobraźni zdecydowanie różniła się od tej na filmie. Ta wymyślona przez mnie była zdecydowanie mniej przerażająca. Prawdziwa erupcja emocji: strachu, ciekawości, wzruszenia.
Powieść ta jest jedną z najlepszych, jakie czytałam w ostatnich latach. Prezent od Ew okazał się być idealną pozycją dla mnie. Jestem jednak pewna, że wielbiciele powieści z dreszczykiem, niebanalnych thrillerów i tajemnic, nie zawiodą się.
Polecam w stu procentach i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych części.

*tekst pisany kursywą to fragmenty książki

Ocena własna: 10/10

Obserwatorzy